W ciszy i spokoju siedziałam na zimnym parapecie i przez okno wpatrywałam się w atramentowe niebo oraz położone na nim gwiazdy. Czułam się taka bezradna. Osamotniona, oddalona od świata...
-Kto pokocha kogoś takiego jak ja? - powiedziałam sama do siebie.
Od razu tego pożałowałam, ponieważ ból zrobił się jeszcze większy.
Odkryłam swój posiniaczony brzuch i starałam się ocenić szkody.
W dużym skrócie: poważne.
-Obiecywali... - szepnęłam.
Obiecywali, że nigdy więcej do tego nie dojdzie..
Gorące łzy spłynęły mi po policzkach, wsiąkając w poszarpaną bluzkę.
Z trudem wstałam i poczłapałam do łazienki.
Spojrzałam w lustro.
Przede mną ukazała się wysoka i szczupła, siedemnastoletnia dziewczyna o włosach koloru czerwono-czarnego z czarnymi, demonicznie błyszczącymi oczyma obramowanymi gęstymi i długimi rzęsami, koralowymi ustami oraz mleczną cerą. W jej wardze widniał srebrny kolczyk.
Ogarnęłam się i pomknęłam do mojego "posłania".
Położyłam się na materacu i po chwili zasnęłam.
Rano pulsowała mi głowa. To z nadmiaru emocji. Zdążyłam się do tego przyzwyczaić.
Nachodziła mnie kusząca myśl, by z tym skończyć..
Weszłam do łazienki, napuściłam wodę do wanny i wyciągnęłam z szafki żyletkę.
Wodziłam po niej pustym wzrokiem.
Przypomniałam sobie wszystko, co do tej pory mi się przytrafiło..
Śmierć sióstr, pożar, śmierć rodziców, trafienie do domu dziecka, adoptowanie, przemoc, próba gwałtu, wypadek, odnalezienie brata, jego samobójstwo.. dlaczego miałabym nie pójść w jego ślady?
Z zamyślenia wyrwał mnie plusk. Wanna była po brzegi wypełniona wodą, która się z niej wylewała.
Zakręciłam kurek i zaczęłam się przygotowywać.
W pewnej chwili zamarłam.
A co z ciocią Agnes?!
Sięgnęłam po mój stylowy telefon i wystukałam jej numer.
To będzie rodzaj pożegnania..
Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci, czwarty..